290.

Dziś moje 44-te urodziny. Podchodzę do nich może nie optymistycznie, bo mam świadomość, że wielu rzeczy nie da się cofnąć, wielu nie uda się już zrealizować, że już mam coraz więcej ograniczeń, itd., ale z otwartością. Z pewnością nie będę z tego powodu rozpaczać. Nic nie planuję. Nie wzięłam wolnego dnia, bo od jutra mam weekend i mogłabym świętować kolejne cztery dni (oczywiście tego nie zrobię). Zaczęły się telefony, sms’y, życzenia na portalu społecznościowym. To miłe. Nawet jeżeli to portal pamięta wpisaną datę, a nie jego użytkownicy. Z każdym rokiem upewniam się, że jestem w fazie komfortu, pogodzenia z losem. Już od dawna się nie miotam, nie walczę. Jestem. I dziś nie będę zadawać pytań o sens tego bycia.

289.

I skończył się czas urlopów. Ostatnia tura za mną. Kilka dni w Sudetach: okolice Wałbrzycha, Góry Stołowe i Góry Sowie. Dużo chodzenia, oddychania świeżym powietrzem, dobre jedzenie, rozmowy, przejechane kilometry. Pogoda sprzyjająca – poprawiała się jak na zawołanie w dni, kiedy zaplanowane było wyjście w góry. Nawet nie mam planów na kolejny urlop. Będę żyła do końca umowy, a potem będę miała permanentny urlop. Wyjazdy i wyjątkowo zła pogoda we wrześniu tego roku wstrzymały moje wyprawy rowerowe. W tym sezonie przejechałam ponad 800 km, ale pewnie już niewiele więcej uda się przejechać.

288.

Jedyne co się w życiu liczy, to to co robimy w czasie wolnym. Ważne jest aby zaplanować, a potem zrealizować. No i jeszcze wybór towarzystwa jest istotny. Chodzi o to aby nie zepsuć sobie tego wyjątkowego czasu. Nikt nam nie zabierze tego co zobaczyliśmy, gdzie byliśmy, czego doświadczyliśmy. Może będzie to ulotne wrażenie, może smak lub zapach. Być może zapomnimy o tym na długo aż nagle, zupełnie niespodziewanie to do nas wróci. Wtedy w odmętach pamięci odszukamy to miejsce sprzed lat i uśmiechniemy się do niego. Cóż może być lepszego?