46.

Kończy się ten rok. I niech kończy się jak najszybciej. Był podły. Lista złych wydarzeń jest dłuższa niż tych, które można zaliczyć do dobrych. Przeglądając chronologicznie miesiące:

– konieczność przedłużenia umowy na wyjazdową pracę,

– uszkodzenie samochodu,

– wesele bezmyślnego młodego, na którym nie mogłam być, bo akurat prowadziłam projekt w Chinach,

– śmierć w rodzinie,

– choroba w rodzinie,

– młodzi bez przyszłości będą mieli dziecko,

– spotkanie z palantem pierwszej wody,

– nie pojawiła się żadna interesująca oferta pracy,

– drugie uszkodzenie samochodu.

Plusy w tej samej kolejności:

– projekt, który prowadziłam w Chinach przebiegł książkowo,

– znalazłam i kupiłam nowe mieszkanie,

– wynajęłam stare,

– pożegnałam wyjazdową pracę.

Do tego znajomi mają fazę zapraszania mnie do siebie na sylwestra. Mogłabym jeździć od Białołęki, przez Bielany do Mokotowa. Tylko po co? Skoro cały rok jestem sama, to nie widzę powodu, aby w ostatni dzień roku coś fałszować.

45.

Nie wiem co czuję. Będzie inaczej, bo nasze myśli pobiegną w innym kierunku. Myślę już o podsumowaniu tego roku, ale boję się zrobić go zbyt wcześnie. Miałam zamiar wysyłać życzenia, ale jakoś nie mogę. Odbieram telefony. Są miłe. Dziękuję, odwzajemniam,ale…

Wam, czytającym życzę miłych świąt. Może Wam się udauchwycić chwilę szczęścia.

44.

Znów przejrzałam swoje archiwum i okazało się, że nigdy nic nie napisałam 13-go grudnia. Dziś właściwie czuję irytację. Jest 30-ta rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Każdy człowiek ma jakieś swoje wspomnienia, ja też. Miałam wtedy 8 lat i chodziłam do drugiej klasy szkoły podstawowej. Mieszkałam z siostrą maturzystką w mieście oddalonym od domu moich rodziców o ponad 70 km. Tak, w tych strasznych (jak niektórzy to określają) czasach moi rodzice mieli dwa domy. Latem mój brat poszedł na studia. Nie pomyliłam się, studenci WAT rozpoczynali już w sierpniu. Przed rozpoczęciem nauki musieli już być po przysiędze. I tego niedzielnego poranka jak każdej innej niedzieli wstałam rano i poszłam do kościoła na 8:30. Zawsze tak robiłam żeby jak najmniej stracić z Teleranka. Siostra jeszcze spała. Małe miasteczko. Poranek nie różnił się niczym od innych takich poranków, msza odbyła się normalnie. Dopiero jak wróciłam siostra przywitała mnie w drzwiach i zaczęła przepytywać, co mówił ksiądz. Nic nadzwyczajnego. I to ona powiedziała mi wtedy: „Bo jest wojna. I niewiadomo czy mama do nas dojedzie”. Dojechała. Zdobycie bezterminowej przepustki pozwalającej na podróżowanie nie stanowiło dla mojej mamy problemu… Żaden komendant czegoś tam nie próbowałby jej odmówić. Pamiętam brak programu w TV, potem generała. Następnego dnia Trybunę Ludu z godłem na pierwszej stronie. Była wyjątkowa, bo zwykle była tylko czarno-biała, a tu to czerwone tło pod orłem. Pamiętam, że nie poszłam do szkoły, że siostra pobiegła do swojego liceum podbić legitymację, że wróciły z koleżanką i smażyły jajecznicę na maśle. A potem już nie czułam żadnej różnicy. Byłam dzieckiem. Było mi dobrze. To ktoś inny się o wszystko starał. Dlatego uważam, że ludziom z mojego pokolenia nie należy się ton kombatancki. To, co wiemy, wiemy od innych. Sami mamy tylko pojedyncze wspomnienia, które też karmione były przez 30 lat lepszą pamięcią starszych. Nie nam oceniać.

43.

Przeczytałam wczoraj „Powrót Młodego Księcia”. Kupiłam go dla pewnej młodej damy, choć teraz nie wiem, czy nie za wcześnie na tą książkę. Mam kota na punkcie „Małego Księcia” (tak dawno do niego nie zaglądałam), więc nie mogłam ominąć tej pozycji. I im dalej zagłębiałam się w lekturze, tym wydłużała się lista osób, którym chciałabym podarować tę książkę. W rzeczywistości pewnie tego nie zrobię, ale gdyby chcieli ją przeczytać… Pomysł ten cofnął moje myśli do sytuacji sprzed kilku lat i zapewnił bezsenną noc.

42.

No i po znajomości. Młody człowiek okazał się palantem pierwszej wody. Dałam mu / nam szansę. Umówiłam się z nim drugi raz. Pomyślałam, że spróbujemy się poznać, porozmawiamy, zobaczymy, czy potrafimy się razem dobrze bawić. Dostał jasną, pisemną informację, że moim zdaniem na spotkania u któregokolwiek z nas jest jeszcze za wcześnie, że tylko tzw. teren neutralny. Po jego deklaracji, że szuka trwałego związku, myślałam, że może faktycznie tak jest. Ludzie są w końcu różni.

Może i wypadłam z obiegu kilka lat temu, ale nadal wiem jak powinnam być traktowana. A tu młody człowiek myślał, że umówiliśmy się na seks. Uświadomiłam go więc, że źle myślał. Skoro nie ma własnych zasad, mógł chociaż zastosować zasadę, którą z pewnością zna z amerykańskich filmów i oczekiwać seksu na trzeciej randce. Nie jestem stalową dziewicą, ani fanką życia w celibacie i pewnie poszłabym z nim do łóżka. Kiedyś. Ale nie w taki sposób. I niech ktoś zaprzeczy twierdzeniu, że lepszy dobry wibrator niż byle jaki facet.