165.

Nikt mnie nie rozumie. Z żadnej strony nie można liczyć na wsparcie. Ani od znajomych, ani od rodziny. Wszyscy mają tylko jeden argument – pieniądze. Uważają, że skoro zarabiam, to powinnam zacisnąć zęby i trwać. Bo przecież wiem jaka jest sytuacja, i że takich warunków to nie dostanę. Nie rozumieją, że ja już nie mogę z tą otaczającą mnie głupotą, że jestem tym zmęczona, poirytowana i mam tego po przysłowiową kokardę. Czy dla Was też liczy się tylko stabilność i kasa? Czy samopoczucie to fanaberia?

164.

Generalnie mam problem ze składaniem życzeń i wybieraniem prezentów. A tu bieżący rok obfituje w okrągłe rocznice. Długo myślałam o prezencie dla siostry. Odrzucałam kolejne pomysły, bo niczego nie wnosiły albo nie dawały gwarancji, że to ona spożytkuje to coś. I w końcu wpadłam na pomysł. Karnet na masaże. W miasteczku niedawno otwarto kompleks sportowo-rekreacyjny. Musiałam jednak najpierw przetestować to miejsce. Test wypadł pomyślnie, karnet zakupiłam i wręczyłam siostrze wprawiając ją lekko mówiąc w lekkie zakłopotanie. No bo jak to ona pójdzie na masaż? Przecież ona nigdy nie była. A czy to w ogóle wypada. A bo ona nie wie jak to się trzeba przygotować. Takie sytuacje uświadamiają mi jak wiele nas różni, w jak różnych środowiskach żyjemy. Nie naciskałam, tylko rozwiewałam wątpliwości. Powiedziałam też wcześniej mamie, tak informacyjnie, a ona poparła mój pomysł. Chociaż prędzej po niej spodziewałabym się stwierdzenia w stylu, że to jakiś niepotrzebny wymysł. Czekałam więc cierpliwie i tylko przy okazji rozmowy zapytałam, czy już się umówiła. Okazało się, że owszem. Pochwaliłam i znowu czekałam. Pewnego wieczora – telefon. Siostra. Właśnie wróciła z masażu. Pytam jak było, a ta zaczyna „o Boże…”. Już myślałam, że będą jęki, narzekania i stwierdzenie, że to nie dla niej. Ale nagle słyszę „po prostu niebo”. Chyba ja cieszę się bardziej. A z pewnością mi ulżyło i mogę powiedzieć: a nie mówiłam?
Drugi prezent to bilety do teatru. Kolega na prawach przyjaciela. Zadzwoniłam do jego żony, aby uzgodnić małą intrygę. Nabyłam i czekałam aż zbliży się termin. Postanowiłam wysłać kartkę okolicznościową i w niej dopisałam informację o prezencie. W dniu urodzin zadzwoniłam rano. Rozmawiamy i już wiem, że poczta się nie popisała. Powiedziałam mu więc, że wszystkiego się dowie jak kartka w końcu pieszo do niego dotrze. I rozpętała się burza domysłów. Cóż to może być? Usłyszałam, że jeżeli to jest coś do SPA, to on nie pójdzie. Wystarczy mu opis z monologu Grabowskiego. Potem pojawiła się obawa, że to może być skok ze spadochronem i inne niezdefiniowane pomysły sprowadzające się do stwierdzenia, że jemu może nie być tak wesoło jak nam patrzącym na jego domysły. W końcu, tydzień po wysłaniu, doczołgała się ta kartka i wszystko stało się jasne. Za 10 dni idziemy i mam nadzieję, że wszyscy będziemy się dobrze bawić. To ma być komedia.

163.

Znowu powinnam napisać o śmierci. Tylko czy śmierć ta nastąpiła dwa dni temu, czy ponad dwa lata temu. Otóż pewnego dnia młodą kobietę, starszą ode mnie o 5 lat, dotyka w czasie lekcji dziwny skurcz twarzy. Szybko się orientuje w sytuacji, ponieważ 20 lat wcześniej miała już pewne problemy zdrowotne. Szpital, wyniki badań – guz mózgu. Znajomy chirurg, operacja. Przecież kiedyś już z tego wyszła. Kilka tygodni później kolejna operacja. I tak przez kolejne miesiące huśtawka. Raz lepiej, raz gorzej. Dom, szpital, hospicjum. Każdego dnia ciągłe dyżury najbliższej rodziny. Znowu huśtawka. Jednego dnia jest w pełni świadoma, kolejnego śpi bez świadomości. To straszne, gdy umiera matka. Czworo dzieci. Dwoje już na studiach, najmłodsza ledwie skończyła 13 lat. Z pewnością jest im ciężko. Ale jednocześnie wydaje mi się, że dopiero teraz będą mogli odetchnąć, odpocząć. Psychicznie i fizycznie po raz pierwszy od 2,5 roku. Każdy próbuje walczyć o życie swoje i swoich bliskich, ale czy zawsze warto? Czy nie lepiej pogodzić się z losem?

162.

Podobno trzeba marzyć. Ja co najwyżej miewam plany. Marzenia się nie spełniają, albo spełniają wtedy, gdy już o nich zapomniałam, albo spełniają się w sposób, którego nie chcę. Odkładam każde nadwyżki finansowe. Odkładam i liczę, że kiedyś zrealizuję kolejny zakup. Że w końcu będę miała fajny apartamencik, a nawet apartament. Wysoko, w centrum miasta, elegancko. Z okien będzie widać „światła wielkiego miasta” zwane przez znajomych „titanikiem”. Światła, które nigdy wszystkie nie gasną. Rano z powodu mgły nie będzie nic widać, ani na wprost, ani w dół,. Jak w chmurze. Nowoczesne wnętrze. Stal, szkło, drewno i skóra. Tak sobie marzę. Wiem też, że w środku tego wszystkiego będę tak samo samotna.

161.

Przywykłam już, że nikt nie podziela mojego entuzjazmu… Zagłębianie się w odmętach duszy wydaje się przyjemniejsze. Napięcie trwa już kilkanaście dni. Mózg odreagowuje we śnie. W snach panuje bałagan. Śnią mi się różne dziwne rzeczy i ludzie. Atakują mnie ostrymi narzędziami. Broniąc się, ranię sobie dłonie. Dość szybko zapominam. Zostają tylko mgliste wrażenia po czymś bardzo zakręconym.