190.

Podsumowywać? Ale co? Nic się nie zmieniło. Mogłabym załączyć link z 6/01/14 i wszystko byłoby prawdą. Znowu w ostatni dzień roku choruję. Druga infekcja w dwa miesiące. Dla mnie to odbicie na zdrowiu niezadowolenia z całości otoczenia. Jest tak wiele spraw i rzeczy, o zmianie których mogłabym marzyć i życzyć ich sobie. Ale ja już nie wierzę w zmiany. Nie wiem nawet, czy zechce mi się otworzyć butelkę wina.

189.

Trwa przedświąteczne zamieszanie. Ostatnie przesyłki zamiast z paczkomatu odbieram z „mobilnego paczkomatu”, czyli busa stojącego przy stacjonarnym paczkomacie. Panowie, którzy właściwie powinni mieć stroje Mikołajów, wydają je bardzo sprawnie.
W Mikołajki udane spotkanie ze znajomymi. Dzieciaki całkowicie zaskoczone. Najpierw zdziwieni i skrzywieni, bo rano nie było tradycyjnych słodyczy. A przecież zawsze były. Wszystko było perfekcyjnie zaplanowane. Najpierw obiad we włoskiej knajpce, potem Wilanów: deser w Pijalni Czekolady Wedla, potem atrakcje świetlne Festiwalu Światła i Mapping na Pałacu. Okazuje się, że są rzeczy lepsze niż słodycze pod poduszką.
Teraz jeszcze planowanie kolejnych przedświątecznych spotkań ze znajomymi. Trzeba się zobaczyć przed świętami, zanim wszyscy pojadą do swoich rodzin. Takie symboliczne zamknięcie kolejnego roku znajomości. W tym czasie znowu myślę o tych, którzy odeszli z mojego życia. I nie mam na myśli odejść ostatecznych, tylko zerwanie kontaktów. Nadal mieszają się we mnie złość, żal, smutek i poczucie straty, obojętność, pogodzenie się z faktem i zadowolenie. W różnym natężeniu, w różnych konfiguracjach. Ale nie zamierzam podejmować inicjatywy zmiany tej sytuacji.